Ilość odcinków anime: 26 + 26 + 26 (jest także dwunastoodcinowa drama) Ilość tomów mangi: 9 + 3 + 4 (wciąż jest wydawana)
Cierpienie, ból, nienawiść - Brzmi znajomo? A może nienawidzisz kogoś tak bardzo, że jesteś już na skraju załamania? Wiesz, że nikt nie jest w stanie ci pomóc, że nikt nie wie nawet o tym, co przeżywasz. Ale któregoś nędznego dnia słyszysz dwa słowa, które są w stanie odmienić twoje życie - Jigoku Tsushin (Piekielna Korespondencja). Szybko dowiadujesz się iż mówią, że gdy wejdzie się na nią o północy i wpiszę imię, i nazwisko znienawidzonej osoby, Piekielna Dziewica zabierze ją do piekła. Postanawiasz to sprawdzić, w końcu co ci szkodzi? Pełen sprzecznych uczuć siedzisz w ciemnym pokoju i po chwili wahania podajesz potrzebne informacje, naciskasz enter, a wtedy... Pojawia się ona.
Więcej szczegółów zdradzać nie będę, bo uważam, że nie ma takiej potrzeby. Podzielę się tylko swoim zachwytem nad tym tytułem. Dowiedziałam się o nim dawno temu, gdy w swoich dłoniach trzymałam drugi numer Kyaa! z 2009 roku. Pomysł bardzo mnie zaciekawił, wydał się wprost genialny, dlatego od razu uświadomiłam sobie, że nie jest możliwe, abym nie obejrzała tego anime. Nie zawiodłam się nawet w najmniejszym stopniu. Klimat Jigoku Shoujo niesamowicie mnie wciągnął. Odcinki są schematyczne, nie ma się co oszukiwać, jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało, bowiem historię każdego bohatera przeżywałam w odmienny sposób, przy każdym czułam coś innego. Seria skłania do refleksji nad życiem człowieka i czasami pozwala zrozumieć, dlaczego wydaje się, że śmierć jest jedynym rozwiązaniem. Jeżeli chodzi o kreskę... Genialna, przepiękna, zachwycająca. To samo tyczy się muzyki, która idealnie wpasowuje się w to anime. Jej twórcą jest Takanashi Yasuharu, znany także z tworzenia ścieżki dźwiękowej m.in do Shiki.
Przyznaję się, że nie obejrzałam całości; pierwszy sezon przeszłam gładko, w drugim miałam zastoje, ale ostatecznie się z nim uporałam, natomiast z trzecim przystanęłam po bodajże dwóch odcinkach. W sumie mogę jednak powiedzieć iż nie uważam, że im dalej, tym gorzej. Po prostu ze mną jest tak, że robię sobie zastoje w seriach, które uwielbiam (w innych też, ale o tym może kiedy indziej). Wracając do Jigoku Shoujo, muszę jeszcze dodać, że najczęściej oglądałam to, gdy byłam smutna lub zła, w jakiś sposób rozładowywałam w ten sposób emocje albo pogłębiałam swojego doła. To może być dowodem na to, że seria ta ma w sobie coś, co uderza w widza.
Jeszcze może słówko o bohaterach ^^ Najważniejsza jest z pewnością Enma Ai, czyli tytułowa postać. Nie chcę jednak się przy niej zatrzymywać. Powiem natomiast, że pomocą służą jej Wanyudo, staruszek, który zamienia się w słomianą laleczkę. Jaki jest cel tego działania? Żeby się tego dowiedzieć odsyłam do anime albo po prostu jakiegoś opisu czy recenzji - inni wolą ujawnić więcej informacji niż ja. Poza Enmą żeńską postacią jest Hone Ona - ''królowa kości'', którą uwielbiam za charakter, wygląd, sposób bycia i ogólnie za całokształt, a rzadko zdarza się, żebym tak bardzo polubiła przedstawicielkę płci pięknej z anime. Ostatnim członkiem tej świty jest moje ulubione stworzonko, czyli cudny bish, który nazywa się Ren Ichimoku, a jego zdolnością jest możliwość tworzenia ''oka'', dzięki któremu może widzieć, co dzieje się w jakimś pomieszczeniu bez wchodzenia do środka. Na tym zakończę opis tego mężczyzny, bo wystarczająco się rozpisałam, więc nie ma sensu, żebym zaczęła jeszcze fangirlować. Podsumowując, BARDZO POLECAM JIGOKU SHOUJO.
PS Zrobię wszystko dla osoby, która przeczyta tę wypowiedź ;.;
|